Trzy zasady przekraczania własnych granic

Czy miewasz często problemy ze słomianym zapałem? A może jeszcze częściej boisz się wykonać ruch i coś zdobyć? Jeśli odpowiedź brzmi ‘Nie’ to znaczy, że czytając ten artykuł przypomnisz sobie kilka śmiesznych sytuacji z Twojego życia, które zmotywowały Cię do ważnej zmiany. Jeśli jednak Twój wewnętrzny głos podpowiada Ci ‘Tak’ to znaczy, że czytając ostatnią linijkę tego tekstu, coś istotnego zmieni się w postrzeganiu Twojego rozwoju.

digital_dragons_2014_2Zacznę nieco egoistycznie, bo od swojej historii. Później przejdziemy do sedna sprawy.

Niezwykle mocno intrygują mnie wystąpienia publiczne. Każde stanowi dla mnie ciekawe wyzwanie, a nowa publiczność lub ich zmieniające nastawienie daje mi zawsze dreszczyk emocji, gdy coś prezentuję. Mimo nieco introwertycznego nastawienia do ludzi wychodzenie na scenę od dłuższego czasu jest tym, co w życiu sprawia mi wielką przyjemność. A brawa i zainteresowanie słuchaczy największa nagrodą po wyczerpujących przygotowaniach i wystąpieniu. Niemniej jednak po każdym z nich to sam klepię się w ramię mówiąc “Stary, kolejny raz zrobiłeś coś zajebistego”.

digital_dragons_2014_3Niemniej jednak do niedawna nie miałem okazji nigdy prowadzić prezentacji po angielsku. Być może niektórzy pomyślą sobie “Co takiego? Przecież to prosta sprawa…”, a ja jednak miałem w głowie blokadę, która mnie w tej kwestii ograniczała. W pewnym momencie pojawiła się okazja, żeby rozbić w głowie ten mur. Na kilka dni przed Digital Dragons dowiedziałem się, że zespół potrzebuje mojej pomocy i muszę zająć się zaprezentowaniem Godfire‘a w Krakowie. Z uwagi na to, że impreza stała się o wiele bardziej międzynarodowa to wszystkie prezentacje były przygotowywane po angielsku.

Nie zastanawiając się wiele, zgodziłem się, żeby to zrobić – mając pełną świadomość swoich mocnych i przede wszystkim słabych stron. I uwierzcie mi, że wyścig z czasem, zajęcia na Politechnice, przygotowania, podróż do Krakowa, impreza branżowa i montowanie prezentacji po niej naprawdę mi nie ułatwiały. Jednak udało mi się wystąpić (a w zasadzie nam) 😉

Zarówno schodząc ze sceny, jak i później oglądając nagranie otwarcie powiedziałem sobie, że to najgorszy własny występ, jaki kiedykolwiek widziałem. W zasadzie nawet nie chcę punktować, co poszło nie tak, bo mógłbym spokojnie dorzucić komentarz “Podręcznikowy przykład tego jak nie robić dobrej prezentacji”. Notabene nie uwierzycie o ile bardziej stresująca jest myśl, że na scenie jest wasz przyszły szef, od tego, że będzie Cię słyszał cały świat. Niemniej jednak rozpamiętywanie porażek jest stanowczo nie w moim stylu, zatem po kilku godzinach umartwiania się tym “jakie gówno odwaliłeś” poklepałem się po ramieniu i powiedziałem sobie “Stary, kolejny raz zrobiłeś coś zajebistego”.
digital_dragons_2014_1Zatem jak klepaniu się po ramieniu ma się do rozwoju i przełamywania barier? Rozwój, doskonalenie, uczenie można byłoby określić jako proces wychodzenia poza swoją strefę komfortu i zdobywania nowych kompetencji lub wiedzy. W końcu, jeśli coś umiemy to komfortowo czujemy się w realizowaniu zadań z tej wybranej dziedziny, czyż nie? Przyrównajcie to to podróżowanie. Przypomnijcie sobie jak czujecie się w swoim własnym domu lub najbliższej okolicy – to właśnie Twoja strefa komfortu. Wiesz, gdzie jest bankomat, gdzie zrobić zakupy oraz gdzie będziesz spokojnie spał. Ale, gdy przeprowadzasz się do nowej miejscowości lub nawet jedziesz gdzieś na urlop, najpierw musisz poznać okolicę, żeby poczuć się w niej komfortowo. I na tym właśnie polega rozwój. Świadomy rozwój zachodzi, gdy odpowiednio do własnych możliwości dobieramy odległość poza strefą komfortu.

Nie zawsze chodzi o to, żeby robić duże kroki poza nią, ponieważ może się to skończyć drastycznie. Mógłbym w końcu uznać, że po publikacji mojej miernej prezentacji, każdy przyszły pracodawca będzie nieufnie podchodził do moich umiejętności w tym zakresie. Z drugiej strony jednak dzięki takiej odważnej terapii, wiem, że nie taki diabeł straszny.

Jak zatem rozwijać się za pomocą poszerzania swoich horyzontów? Moje przemyślenia w tej kwestii można sprecyzować w kilku punktach:

  1. Daj sobie szansę popełniania błędów. Wprawdzie może Ci się wydawać, że gdy poniesiesz porażkę, cały świat się kończy. Nic bardziej mylnego – prawdziwego mistrza charakteryzuje umiejętność podnoszenia się po upadku i wyciągania konstruktywnych wniosków z tego co się stało. Czemu? Bo nie możesz całe życie siedzieć i użalać się nad tym, że 20 lat temu popełniłeś jeden duży błąd. I nie chodzi tutaj tylko o uczenie się na błędach, ale przede wszystkim o zachowywanie dziecięcej świeżości umysłu i chęci poznawania świata – popełniania błędów.
  2. Bądź zawsze przygotowany. To, że możesz popełnić błąd lub to, że jesteś gotowy na to by wstać po porażce nie oznacza, że powinieneś przekraczać swoje granice kompletnie nieprzygotowany. Czemu? Bo zbudujesz sobie w głowie nawyk odnoszenia sukcesu bez wkładania sił w jego osiągnięcie, a to może prowadzić do jeszcze bardziej bolesnej porażki.
  3. Nie obawiaj się cudzych opinii. Myślisz, że najgorsze co usłyszysz to opinie Twojej widowni, kolegów z pracy lub rodziny? Nie – oni wyrażą swoje zdanie i pójdą dalej. To, co prawdziwie niszczy człowieka siedzi we własnej głowie. Twój wewnętrzny krytyk, który w trakcie wolnej chwili narzeka i mówi Ci jak beznadziejnie wypadłeś. Naprawdę chcesz tego słuchać? Ja nie 😉

Od zawsze rozwój był dla mnie ważny, ale nie był tylko ciężko pracą nad wiedzą i umiejętnościami. Równie istotna jest dla mnie praca nad tym, co dzieje się w mojej głowie i jaki mam na to wpływ. A jakie Ty masz sposoby na to, żeby nie stać w miejscu?

(Ostatnia linijka – jeśli spojrzałeś tu tylko po przeczytaniu wstępu to jesteś cholernie leniwy, ale doceniam Twój tok myślenia; – jeśli chcesz szybkiego rozwiązania spróbuj tutaj!) )